Poniżej fragment wspomnień szeregowca I.I. Bielikowa z 2 Dywizji Strzeleckiej 59 Armii.
Wczesnym rankiem 1 maja nasz pułk zaczął ofensywę. «Katiusze» dały salwę pociskami termitowymi (zapalającymi) i jedno z niemieckich stanowisk ogniowych ucichło. Poszliśmy do ataku. W pierwszych minutach walki zostali zabici: dowódca batalionu, szef sztabu batalionu i mój dowódca plutonu, ppor. Mirosznikow.
Ale mimo to nasz pułk zagłębił się dwa kilometry na tyły faszystów. Przy tym zdobyliśmy magazyn żywności. On właśnie okazał się pułapką — miejscem zguby moich kolegów z pułku. Kiedy głodni jak wilki rzuciliśmy się na jedzenie, zaczęło siębombardowanie lotnicze i artyleryjskie. Z naszego plutonu spośród 25 ludzi ocalało 5…
Gdy zapadł zmrok, podczołgaliśmy się na cmentarz żołnierzy naszego pułku. Komisarz pułku — w nowym szynelu, z trzema polowymi szpatami (metalowe prostokąty na naszywkach oficerów) — siedział pod sosną. Sosnę wyrwał wybuch i głowa komisarza leżała po jednej stronie drzewa, a tułów — po drugiej. Ziemia była wszędzie zmieszana z krwią. Żywi, z oderwanymi rękami i nogami proszą: «Braciszku, zastrzel…».
Cała wyrwa w niemieckiej obronie — 500 metrów frontu — była pokryta trupami i rannymi. Co rano, gdy nie było bombardowań, zajmowaliśmy pozycje obronne na pierwszej linii. Nocą ściągaliśmy trupy i robiliśmy z nich podesty, aby nie leżeć w błotnistej wodzie. Tak przeszło dziesięć dni i nocy. O nas chyba zapomnieli; nie dostarczali ani jedzenia, ani amunicji.
Dziesiątego dnia wstałem wcześnie i poszedłem popatrzeć, czy nie został przy życiu któryś z naszych. Zauważyli mnie Niemcy i wrzeszczą: «Iwan! Idź jeść kaszę!», a strzelać nie strzelali — zupełnie się nas nie bali.
Zapytałem podporucznika, ilu zostało żywych w naszym pułku i kto teraz nim dowodzi. Kukujew — brudny, głodny — odpowiedział, że zostało nas tylko pięćdziesięciu ośmiu i on jest dowódcą pułku. Nie mieliśmy ani amunicji, ani żywności, ale nie mogliśmy opuścić pierwszej linii. Za nami, przy szosie Moskwa–Leningrad, stał oddział zaporowy. Zejście z pierwszej linii karano rozstrzelaniem. Pozostawały dwie drogi: śmierć lub niewola. Żaden z naszych żołnierzy nie poddał się…
Ppor. Kukujew pozwolił mi pójść do sztabu dywizji i zameldować dowództwu o naszej sytuacji. Dotarłem do sztabu, znalazłem szefa łączności dywizji mjr. Małofiejewa i powiedziałem mu o wszystkim. A on pyta: «Urządzenia łącznościowe zachowaliście?». W tym czasie za utracenie tego wyposażenia karano rozstrzelaniem: rolka kabla była oceniana wyżej od ludzkiego życia…Naszą dywizję uzupełniono,praktycznie sformowano od nowa, i znowu skierowano do przerwania linii frontu.
Great looking Soviets. Lovely colors.
OdpowiedzUsuńThank you!
UsuńFajnie wyglądają. Ciekawe są szczególnie te figurki z PPD. Bardzo rzadki przypadek w figurkach, zazwyczaj to króluje PPSz...
OdpowiedzUsuńDziękuję. ;)
UsuńZestaw z Warlord Games został wyprodukowany z myślą o walkach w 1941-1942. Jest tam kilka PPD-40, które postanowiłem wykorzystać. Oprócz tego PPsz-41 z magazynkiem bębnowym i łukowym.
Niestety nie ma PPs-43 i kilku innych karabinów.
Świetne malowanie, szczególnie twarze!
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuń