Uwaga na wstępie: napisane w sierpniu 2012 roku.
Słowem wstępu
Nie tak dawno temu nabyłem podręcznik plus kilka zestawów figurek do nowej, a co ważniejsze rdzennie polskiej, gry bitewnej. Mowa tu o „Ogniem i mieczem”, wydanej przez firmę Wargamer, której specjalnością jest sprzedawanie historycznych miniaturek wszelkiej maści – dedykowanych rozmaitym grom pokroju „Field of Glory”, „Clash of Empire” , „Warhammer Ancient Battles”, „Flames of War” i licho wie czego jeszcze. Panowie Konrad Sosiński i Rafał Szwelicki wpadli kilka lat temu na ideę stworzenia własnej gry, której akcja toczy się przede wszystkim w naszej części Starego Kontynentu. O dziwo, nie ujrzymy tu pędzących na zachód chmar czołgów T-34, tudzież galopującego na czele swych hufców – ale w przeciwnym kierunku – Napoleona. Tematyka jest bardziej prozaiczna – jak wierzą autorzy „w głębi każdego Polaka” wciąż szumią husarskie skrzydła i rozbrzmiewa tętent końskich kopyt”. XVII-wieczna Europa była do tej pory słabo reprezentowana w wargamingu (kojarzę tylko FoGR).
Nie tak dawno temu nabyłem podręcznik plus kilka zestawów figurek do nowej, a co ważniejsze rdzennie polskiej, gry bitewnej. Mowa tu o „Ogniem i mieczem”, wydanej przez firmę Wargamer, której specjalnością jest sprzedawanie historycznych miniaturek wszelkiej maści – dedykowanych rozmaitym grom pokroju „Field of Glory”, „Clash of Empire” , „Warhammer Ancient Battles”, „Flames of War” i licho wie czego jeszcze. Panowie Konrad Sosiński i Rafał Szwelicki wpadli kilka lat temu na ideę stworzenia własnej gry, której akcja toczy się przede wszystkim w naszej części Starego Kontynentu. O dziwo, nie ujrzymy tu pędzących na zachód chmar czołgów T-34, tudzież galopującego na czele swych hufców – ale w przeciwnym kierunku – Napoleona. Tematyka jest bardziej prozaiczna – jak wierzą autorzy „w głębi każdego Polaka” wciąż szumią husarskie skrzydła i rozbrzmiewa tętent końskich kopyt”. XVII-wieczna Europa była do tej pory słabo reprezentowana w wargamingu (kojarzę tylko FoGR).