Nie daj się wziąć żywcem.
Regulamin służby polowej, 1941r.
Do służby wojskowej w japońskich siłach zbrojnych byli powoływani wszyscy mężczyźni w wieku od 17 do 45 lat, a indoktrynacji wojskowej japońską młodzież poddawano już w wieku 14-stu. Istniało pięć kategorii poborowych: A, B1, B2, B3 i C - dwie pierwsze oznaczały dwuletnią służbę w jednostkach liniowych, następne rezerwę, a ostatnia ograniczoną służbę na terenie kraju.
Japoński rekrut, zwany potocznie issen gorin (jeden sen, pięć rin czyli równowartość znaczka pocztowego na wezwaniu do wojska) był w hierarchicznej armii niczym o marnym żołdzie. Jego jedynym przywilejem było rozsznurowanie butów i rozwiązanie owijaczy swemu podoficerowi, najbardziej wyróżniony mógł mu wypastować buty. Podczas szkolenia zachęcano oficerów i podoficerów aby bili swoich podkomendnych miało to bowiem służyć zahartowaniu rekrutów, stworzenia z nich bezlitosnych dla wroga wojowników... co też w czasie wojny miało tragiczne konsekwencje dla ludności cywilnej (Nankin) oraz jeńców (Bataański marsz śmierci). Mimo wszystko przy życiu wieśniaka żołnierka wydawała się miłym oraz wygodnym zajęciem cieszącym się estymą toteż rekruci akceptowali ową "falę".
Zresztą system starszeństwa wykraczał daleko poza system rang, sami żołnierze dzielili się między sobą według stażu-menko (od tacy na której spożywano posiłki). Ci służący krócej niż trzy miesiące stali na najniższym szczeblu, wśród będących w armii od sześciu miesięcy wyodrębniły się dwie grupy - promowanych i ciągle czekający na nią. Starsi żołnierze przyjmowali status podoficerów podczas ich nieobecności i zmuszali młodszych aby czyścili im sprzęt, podawali posiłki i wykonywali inne poniżające obowiązki.
W sześciomiesięcznym systemie szkolenia japońskich wojsk lądowych główny nacisk kładziono na ćwiczenia w kształceniu ciała oraz ducha. Dbano o wzrost wytrzymałości przekraczającej normy zachodnie poprzez zastosowanie długich marszy na 50km, niezależnie od kaprysów pogody, w czasie których żołnierz nie mógł jeść oraz pić - miał on w sytuacjach niedoboru takowego radzić sobie o samej sile swej żelaznej woli, napędzany ideą walki za Cesarza, Imperium oraz Honor. W kraju, gdzie religią państwową był szintoizm stawiający na samopoświęcenie, uprzejmość skromność,lojalność, ducha walki, sprawiedliwość, umiarkowanie honor ceniono bardziej niż życie. Aby rekrut jeszcze lepiej sobie przyswoił te wartości zgłębiał kodeks wojownika - Senjinkun.
Gdy wszystko zawodziło, a oddziały przyparto do muru żołnierze mieli walczyć do samego końca poświęcając swe życie w brawurowych aczkolwiek jak pokazała nowoczesna wojna dość bezsensownych, kończących się z reguły niepowodzeniem szturmach banzai. Może z wyjątkiem tego przeprowadzonego na wyspie Attu w maju 1943... Wysoce, wręcz przesycona środkami prowadzenia ognia armia amerykańska doskonale sobie radziła w odpieraniu takowych szaleńczych ataków. Od pewnego momentu wojny nawet takich zachowań amerykańskie dowództwo od Japończyków oczekiwało z racji szybkiej możliwości zakończenia walki o daną wyspę poprzez rozstrzelanie biegnących obrońców toteż bitwa na Iwo-Jimie, gdzie IJA oraz IJN przyjęła obronną taktykę, mająca w przekonaniu marines potrwać 4-5 dni okazałą się trwającym miesiąc szokiem kosztującym ich prawie 27 tysięcy zabitych, rannych oraz zaginionych (przy 23 tysiącach obrońców)
Bardzo ciekawy artykuł i świetne malowanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. :)
UsuńBardzo fajni, a tekst ciekawy. Przeczytałem z zainteresowaniem :).
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńTakie wpisy toja lubię:) Plus extra malowanie!
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńŚwietny artykuł Telamonie. Malowanie to ekstraliga. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Niebawem więcej (zapewne czołg Type 97).
UsuńCiekawe połączenie zarysu historycznego ze zdjęciami.
OdpowiedzUsuńDziękuję.
UsuńBardzo ciekawy artykuł + świetne malowanie. Banzai!
OdpowiedzUsuńBanzai!
Usuń